sobota, 10 stycznia 2015

Ogłoszenie .




Kochani ! Chciałam wam tylko przekazać, że to jest koniec tego bloga i tej opowieści. Dawniej odczuwałam, że pisałam dla kogoś, teraz tego nie odczuwam, ani nie widzę. Myślę, że tak chciał los, abym przestała pisać bzdury :) Wypociny, które ktoś kiedyś czytał . Na razie zastanowię się czy usuwać całego bloga czy po prostu nic tutaj nie dodawać. 
Dziękuję wam wszystkim za te 20 677 wyświetleń, za 95 komentarzy. Na prawdę fajnie się z wami współpracowało i fajnie się dla was pisało, do czasu.. Jesteście na prawdę kochani i jeszcze raz dziękuję za wszystko ♥                 Pozdrawia i Całuje Ania, autorka tutejszych bzdur :) 

środa, 7 stycznia 2015

Threeteen




~ Agnes 24.11 ( godz. 23:00 ) ~



Godzinę przed północą wybił alarm. Okropny alarm, który wybudził mnie ze snu. Przetarłam oczy i wtedy z głośników wydobył się głoś.
- Awaria ! Proszę spokojnie wychodzić na korytarz i iść w stronę szyldu. - przeraźliwy krzyk i paraliż , który mnie ogarnął. Szybko założyłam na siebie dżinsy i bluzę z kapturem , następnie wybiegłam z pokoju i ruszyłam za tłumem próbując wyszukać w nim dziewczyn. Wiedziałam, że ta akcja musi mieć jakieś dno. Myślę, że albo chcą się nas pozbyć, albo potrzebują jakieś adrenaliny. Nagle wpadłam na kogoś, była to Nicole. Wyglądała strasznie. Prawdopodobnie ją pobili.
- Matko.. co ci się stało ?- spytałam odciągając ją na bok.
- Kilka dni wcześniej ukradłam telefon i wysłałam sms'a do Bena by nam pomógł. - powiedziała.
- Nicole..- szepnęłam przytulając ją. Wtedy ktoś nas pociągnął.
- Musimy uciekać, szybko !- warknęła Diana. Ona zaś wyglądała dobrze po za tym, że była zmęczona i lekko wycieńczona.
- Co się w ogóle dzieje ?- spytała Nicole.
- Ktoś podpalił magazyny,  a oni stwierdzili, że to świetna okazja by zabawić się z nami w jakąś chorą grę.- krzyknęła między tłumem, który popychał nas i krzyczał. Cały ten tłum to głównie porwane dziewczyny. Brakowało mi w nim tylko Charlie. Pomimo, że to przez nią tu trafiłyśmy to nie mogę jej tak zostawić.
- A co z Charlie ?- spytałam.
- Jebać ją.- odpowiedziała mi Diana.
- Diana opanuj się do cholery ! O to im właśnie chodziło, abyś stanęła przeciwko niej, ale to ona była przy tobie kiedy miałaś gorsze dni !- krzyknęłam zatrzymując ją.
- Nigdy jej nie wybaczę tego, że to przez nią tu trafiłam.- ryknęła na mnie i pobiegła dalej. Pokręciłam tylko głową i pobiegłam za resztą. Dotarliśmy do ogromnych drzwi nad, którymi migotała czerwona lampka i wydobywał się okropny dźwięk. Wybiegłam przez nie na zimne powietrze. Wszędzie była masa śniegu, a cały budynek był oświetlony przez jakieś samochody. Biegnąc zobaczyłam coś co zmroziło moją krew. Charlie leżała na środku parkingu, w samej sukience, a obok niej czerwona plama krwi. Próbowałam do niej podbiec, ale każdy mnie odsuwał i ciągnął w stronę lasu.
- O co tu chodzi ?- spytałam jakiegoś chłopaka, który przebiegał obok mnie.
- Masz telefon i zadzwoń do kogoś by zabrał około 100 osób. Biegnijcie jak najdalej, bo będą was szukać. - powiedział.
- Co ? Dlaczego ?
- Posłuchaj. - zaczął zatrzymując mnie.- Uspokój się i dzwoń. Powiedz, że mają przyjechać na obrzeża Nowego Yorku i, że potrzebujesz pomocy. Nie zawal tego i uratuj je.- powiedział zakładając na moje ramiona jego puchatą kurtkę. Szybko wykręciłam numer Ben'a.
- Halo.- usłyszałam zmęczony głos.
- Ben..- szepnęłam płacząc.
- Agnes.. gdzie jesteś ?
- Pomóż mi i dziewczynom. Jest nas około stu i jesteśmy na obrzeżach NY. Proszę pomóż.- płakałam.
- Cii.. spokojnie. Zaraz zbiorę wszystkich i ruszymy po was.
- Dziękuję..- szepnęłam.
- Wyjdźcie ku drodze tak, abym was znalazł.- powiedział.- Kończę, ale będę w kontakcie. Dobrze ?
- Dobrze. Do zobaczenia..- mruknęłam idąc do zmarzniętych dziewczyn.- Posłuchajcie wezwałam pomoc. Musimy iść ku krańcu drogi, aby nas znaleźli.- powiedziałam pomimo, że trzęsłam się z zimna. Pokiwały głowami i ruszyłyśmy. Nicole przytuliła się do mnie i tak szłyśmy. Minęło może z 40 minut stania i wtedy ujrzałam ciężarówkę, z której wypadli chłopacy. Spakowali dziewczyny, a potem mocno nas przytulili. Stałam zapłakana i tuliłam się do nich. Śnieg padał i mroził moją twarz, jednak nie przeszkadzało mi to. Ważne , że się uwolniłam.
- Chodźmy, bo musimy jechać.- powiedział Chris, po czym wprowadził nas do ciężarówki i ruszyliśmy...



~ Charlie ~




Okropny ból zaciskał swe szpony na moim brzuchu. Nie leżałam już na śniegu tylko w jakiejś sali , gdzie było kilkunastu mężczyzn. Usiadłam , oddychając głęboko. Cały ten szef postrzelił mnie myśląc , że się poddam. Chyba go pojebało. Wstałam , a wzrok ich spadł na mnie. Jednak nie podeszli by mnie powstrzymać. Moje suknia była brudna, a ciało nie dość, że bolało to strasznie było mi zimno. Zdjęłam powoli z siebie sukienkę i pokuśtykałam do umywalki. Rana nie krwawiła mocno, jednak dawała się w znaki. Muszę wyjąć kulę, bo inaczej nie dożyję jutra. Wzięłam pęsetę i gazę, którą przemyłam ranę, a następnie wepchałam ostrze do środka i wydałam z siebie głośny krzyk.
- Hola Hola.. pomogę ci.- powiedział chłopak. Nie miałam siły przejmować się kim jest ten chłopak, dlaczego tu jest i czy nie jest przeciwko mnie. Powoli ułożyłam się na wcześniejszym miejscu i pozwoliłam, aby mi pomógł. - Nate ! Potrzebuję cię !- krzyknął do kogoś, kto zaraz się przy nas pojawił.- Podaj morfinę.- gdy to usłyszałam , zaśmiałam się, a oni spojrzeli na mnie dziwnie.
- Będzie boleć.- powiedział jeden z nich. I jak na zawołanie ogromny ból i paraliż przeszedł przez całe moje ciało. Krzyczałam z bólu, wyrywałam się by tylko to przerwać. Oni jednak pozwoli by inni mnie trzymali, a  sami pozbyli się kuli. Po kilku minutach wszystko się uspokoiło, a morfina zaczęła dopiero teraz buzować w moich żyłach. Od ostatnich miesięcy podawano mi ją by mnie osłabić i znieczulić ból, ale to miało odwrotny skutek. Wręcz pobudzało mnie do agresywnego zachowania.
- Dzięki.- powiedziałam i wstałam.
- Ej poleż sobie i odpocznij.- mruknął cały ten Nate trzymając mnie za rękę. Wyrwałam się i owinęłam ranę bandażem. Potem zabrałam pierwszą lepszą koszulkę, spodnie, buty i bluzę. Cała zgraja tych mężczyzn patrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Co ? - spytałam ich kiedy myłam dłonie.
- Nie nic. - odparł jeden z nich i się zaśmiał. Wywróciłam oczami.
- Jest z tąd jakieś wyjście ?- spytałam obserwując ich. Wyglądali..dziwnie.
- Dwa. Jedno to główne , które jest chronione i drugie , które jest zamknięte.- powiedział Zombie Boy ( ten, który pozbył się kuli ).
- Ostatnie dwa pytania. Kim jesteście i czy ma cie jakąś broń ?- może bez sensowne pytania, jednak muszę wiedzieć. Na polu walki nie mogę zbierać wrogów, tylko przyjaciół. Zgarnęłam butelkę z wodą i czekałam na odpowiedź.
- Broń mamy.Łap.- powiedział ktoś i mi rzucił.
- Lepiej usiądź. -powiedział Nate, znowu.
- Boże , odwal się okey. - odparłam zdenerwowana.
- Jestem Nate, ale Boże też mi pasuje .- zaśmiał się z resztą. Pokazałam mu tylko środkowego palca i czekałam.
- Słyszałaś o ucieczce więźniów z więzienia w Malborune ?
- Nie, przecież tkwię tu już .. około kilku miesięcy.
- My jesteśmy tymi więźniami.- powiedział Zombie, a ja wybuchłam śmiechem. Spojrzeli na mnie krzywo.
- Nie wierzę, to jakiś joke co ?- gdy to powiedziałam poczułam ból na nadgarstku, jakiś wysoki mężczyzna wykręcił mi go.
- Posłuchaj dziecinko uważnie. To co teraz ci mówimy jest kompletną prawdą i radzę ci uważać, jeśli nie chcesz by ta twarzyczka nie była taka piękna.- warknął. Spojrzałam na niego wrogo.- Cały ten szef pomógł nam w ucieczce w ramach zostania jego niewolnikami. Myśleliśmy, że to będzie inaczej wyglądało jednak przeliczyliśmy się.  Kazał nam wykonywać jakieś brudne roboty , twierdząc, że wyda nas policji, jeśli tego nie zrobimy. A teraz kiedy wybuchł pożar magazynu zamknął nas tu.- warknął ponownie. Przyznaję zszokowało mnie to i wzbudziło lekki strach.
- Jednego nie rozumiem , skoro jesteście przestępcami to dlaczego zachowujecie się jak posłuszne pieski ? Powinniście ze złościami zabić go za to, że was tu zamknął i nie dotrzymał słowa. Jednak widzę, że nie dacie rady.- prychnęłam wyrywając się, udałam się do drzwi, które są niby zamknięte. Strzeliłam w nie, kopnęłam i z hukiem wyszłam z tam tej sali na korytarz. Jedna malutka lampka go oświetlała pokazując wyjście na zewnątrz. Bez zbędnych przemyśleń pobiegłam tam i wybiegłam na zewnątrz. Sypał śnieg, mnóstwo śniegu. Podczas gdy ja się rozglądałam doszli mnie chłopacy i pociągnęli w stronę jakichś samochodów. Wsiadłam razem z nimi i przejechaliśmy na teren przed bramą. Kilku z nich wysiadło, a ja zostałam z Nate.
- Gdzie poszli ?
- Porachować się.- odparł przeglądając jakiś telefon. Jak tak patrzę na niego mogę stwierdzić, że pomimo iż jest irytujący jest okropnie przystojny.- Zrób zdjęcie będzie na dłużej.- zaśmiał się na co ja pokazałam mu środkowego palca, znowu. - Nie boli cię ?
- Jak na razie nie.- mruknęłam okrywając się mocniej bluzą.
- Chciałbym cię czymś okryć, ale widzisz sam nie mam się czym ogrzać. - powiedział, po czym udawał , że się zastanawia , spojrzał na mnie.- Chyba mam cię czym ogrzać.- powiedział i naparł swoimi wargami na moje. Oddałam pocałunek, ponieważ wiedziałam, że i tak nic nie zmieni. Wepchał swoją dłoń między moje włosy i dalej napierał. Muszę przyznać świetnie całuje. Gdy zaczęło nam brakować oddechu, przestał, oparł swoje czoło o moje i patrzył w moje usta. Kciukiem przetarł kącik moich ust i posłał mi lekki uśmiech.- Cieplej ?- spytał cicho, a ja kiwnęłam głową...

środa, 17 grudnia 2014

Twelve.




~ Nicole ~



Nie wiem ile jestem tutaj. Nie wiem dlaczego. Zero kontaktu z dziewczynami. Widuję tylko jakiegoś chłopaka, który daje mi jedzenie . Mam już tego dosyć. Za każdym razem kiedy myślę o mojej rodzinie wybucham płaczem. Drzwi do pomieszczenia zostały otwarte, przez nie wszedł jakiś mężczyzna z obstawą.
- Przygotuj się o 18:00 odbędzie się kolacja.- powiedział kładąc jakieś ubrania na fotelu przy drzwiach. Kiwnęłam głową starając się na nich nie patrzeć. Oni za to wiercili we mnie dziury, lecz chwilę później wyszli, a ja odetchnęłam z ulgą. Przetarłam mokre policzki, po czym podeszłam do ubrań. Była to czarna , zwiewna sukienka do tego czarne obcasy i koronkowa bielizna. Wzięłam to wszystko i weszłam do łazienki. Zamknęłam ją na kluczyk. Rozebrałam się i zanurzyłam w gorącej wodzie nalanej do wanny. Mam tyle pytań . Szukam bardzo wiele odpowiedzi, które nie przychodzą. Zamoczyłam włosy , a następnie wmasowałam w nie szampon. Spułkałam je , po czym umyłam resztę ciała. Po jakimś czasie wyszłam, wytarłam ciało i założyłam gotową bieliznę. Włosy zaczęłam suszyć i zostawiłam je rozpuszczone. Następnie założyłam na siebie sukienkę, która praktycznie nic nie przykrywała. Była przeźroczysta. Nie miałam sił robić makijażu, dlatego usiadłam na łóżku i czekałam, bo tylko to mi pozostało. Po jakichś 30 minutach przyszedł po mnie chłopak. Chwycił za nadgarstek i zaczął prowadzić. Byłam bezradna wobec jego siły. Szedł korytarzem , który był strasznie długi. Mijaliśmy masę drzwi do pokoi. Wreszcie doszliśmy do schodów. Zeszliśmy po nich i okazało się, że byliśmy już na jadalni. Stół był ogromny, a przy nim siedziały już jakieś kobiety, mężczyźni. W tym tłumie zauważyłam Dianę. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Siedziała i w ogóle się nie ruszała. Potem dostrzegłam Agnes , która wyglądała identycznie jak brunetka. Miałam ochotę się rozpłakać. Usiadłam na wskazanym krześle i szukałam Charlie. Nigdzie jej nie było. Matko, żeby jej się tylko nic nie stało.- pomyślałam zagryzając wargę. Z obu moich stron usiadło dwóch mężczyzn. I tak siedzieliśmy, aż wybije ostateczna godzina. Nie którzy rozmawiali, reszta popijała wino i siedziała w ciszy.  Wtedy na salę z hukiem weszła moja przyjaciółka popychana przez jakichś chłopaków. Wyglądała jak wrak człowieka, a czerwona suknia jeszcze bardziej to podkreślała. Blada cera, szczupła sylwetka, czerwone rany na nadgarstkach. Widząc ją jedna łza spłynęła po moimi policzku.
- Wreszcie.- powiedział mężczyzna, który przyniósł mi suknię. Usiadł na samym krańcu stołu. To musi być szef. Charlie
kazali usiąść naprzeciwko niego , z drugiego krańca stołu. Następnie kelnerzy przynieśli jedzenie, zaczęło się od przystawek , a zakończyło na deserze. Wszystko zjadłam, ponieważ byłam bardzo głodna i mogę przyznać, że bardzo mi to smakowało...








~ Diana ~



Tęsknota i rozpacz ogarniały moje serce. Pragnęłam końca tego dnia i tej tułaczki. W ty momencie siedziałam na kanapie i bez uczuć spoglądałam na tych wszystkich ludzi. Po kolacji odbyła się mini konferencja. Szef powiedział dlaczego tu jesteśmy ( przez śmierć jego córki, którą zabiła Charlie ) i co zamierza zrobić ( zemścić się ). Byłam zła na Brown, ale nie mogłam nic na to poradzić. Mężczyzna , który siedział obok mnie objął mnie ramieniem i zaczął całować. Nie miałam sił sprzeciwiać się i oddałam jego pocałunek. Wiem, że w tym momencie zgadzam się na wszystko co mu przyjdzie do głowy, ale nie widzę innego wyjścia. I tak umrę , i tak nie wrócę do rodziny.. On naparł na mnie, zdjął z siebie koszulkę i całował. Bez opamiętania.
- Wystarczy posłuchać, a wszystko pójdzie fajnie..- szepnął przygryzając moją wargę. W salonie były moje koleżanki , inni mężczyźni, ale ja jakoś nie dałam  rady się tym przejmować. To chyba ten szampan, który wypiłam z 6 kieliszków.
- Diana opanuj się.- usłyszałam głos Charls.
- Spierdalaj, nie będziesz mi mówiła co mam robić. - warknęłam piorunując ją wzrokiem. Była  zdziwiona moim zachowanie, jednak po chwili odeszła w kierunku baru. Westchnęłam cicho.
- Odpręż się.- powiedział chłopak ssąc moją szyję. Łatwo mu mówić. Reszta potoczyła się szybko , teraz leżałam w swoim " pokoju "...

sobota, 6 grudnia 2014

Eleven.







~ Tom 23.10 ( dom Drake ) ~




- Synku już jestem.- powiedziałem tuląc go do siebie. Mały się wystraszył, że go nie było przy mnie.- Już dobrze, kupiłem twoje ulubione płatki.- mruknąłem pokazując mu opakowanie. Od razu mu się humor polepszył, jednak mi nie. Byłem zawiedziony zachowaniem Mirandy. Ja byłem jej wierny do końca, a ona mnie chamsko zdradziła. Wiem, że mam jeszcze kogoś do kogo coś czuję, ale wpierw muszę ją uratować.
- Tatusiu..- zaczął.
- Tak ?
- Mogę tutaj zjeść ?- spytał. Pokiwałem głową na tak. On szeroko się uśmiechnął, pobiegł po miseczkę, po czym wrócił. Nasypał sobie płatek, poczęstował mnie i tak sobie zajadał, oglądając bajki. Gdzieś około godziny 8:00 do salonu weszła Emily. Mocno mnie przytuliła, wypytała co i jak się wczoraj działo. Opowiedziałem jej , ponieważ od razu przypomniało mi się o Iggy.
- Chyba powinnam z nią pogadać..- szepnęła sama do siebie.
- Trzeba ją wspierać Em. Wiem, że nie macie dobrych relacji, ale przyszedł czas to zmienić.- odparłem głaszcząc ją po ramieniu.- Tak w ogóle gdzie jest Justin ?- spytałem popijając wodę ze stolika.
- Śpi. Nie reagował na moje pomruczenia, więc coś go zmęczyło.- powiedziała.
- Każdego przerosło to wszystko Emily i tobie też, przecież to widzę.- powiedziałem wzdychając. Ogarniał mnie smutek i żal.
- Ja czuję, że to moja wina. Przecież gdybym wtedy nie pojechała z Justinem to inaczej by się to potoczyło.- rozpłakała się. Przytuliłem ją mocno.
- To nie prawda. To nie twoja wina. To, że byś została to wtedy i ciebie by też porwali. Nie myśl nawet tak, że to twoja wina , rozumiesz ?- powiedziałem dźwigając jej twarz i patrząc w zapłakane oczy. Pokręciła głową i otarła spływające łzy.
- Jednak nie zmienię zdania, mogłam się nimi interesować , dzwonić do nich, a po prostu olałam je przez te 3 miesiące.
- Dość, Em to nie jest twoja wina.- szepnąłem jej na ucho i ponownie przytuliłem, jednak tym razem po chwili się oderwała i próbowała uspokoić.
- A ty to co ? - spytała głaszcząc Alex'a po głowie.
- Co ja ? - westchnąłem zerkając za okno.
- Zależało ci na niej, pomimo, że miałeś żonę to i tak wzbudziła w tobie uczucie, a ty u niej.- powiedziała szeptem . Wiem, że mówiła o Dianie.
- Może. Ehh tak bardzo chciałbym ją przytulić. - odparłem .
- Odnajdziemy je.- powiedziała przytulając mnie, po czym przeprosiła mnie i poszła na górę. Nie dziwię się jej, musi też odetchnąć.
- Tatusiuu..
- Tak ?
- A co będzie z mamusią ?
- Nic.
- Co , nic ?
- To koniec synku. - szepnąłem.
- Ale...
- Pogadamy o tym jak podrośniesz, dobrze ?- spytałem go, a on pokiwał głową i dalej oglądał bajki. On jedyny ratuje mnie od całej tej opresji od tego stresu. Mój mały szkrab. Oglądałem z nim bajki i czekałem , aż ktoś zejdzie na dół. Po chwili na dół zszedł Chris z  jego dziewczyną, Ben ,Justin z Iggy , Drake z Lily i Paul z jego dziewczyną. Zrobili sobie śniadanie i usiedli obok mnie. Pogrążyliśmy się w rozmowie. Brakowało mi tu tylko Em. Ciekawe co się stało.
- Mieszkaliśmy na Bright 458c . Mieszkanie jest na 4 piętrze. Obok tego jest taki dość duży park. Z resztą wszystko tam znajdziecie, bo tam nie mieliśmy porządku. Ehh.. jeśli moglibyście to weźcie moje ubrania i rzeczy .- powiedziała pół szeptem, ponieważ bolało ją gardło.
- Jasne.- powiedział Paul.
- Zbieramy się ?- spytałem. Pokiwali głowami.- Synku, ja muszę jechać coś załatwić. Zostaniesz tu z ciociami , one się tobą zaopiekują.- mruknąłem, a te szeroko się uśmiechnęły. Mały jeszcze mnie przytulił , po czym ubrałem kurtkę i wyszedłem na dwór. Uderzyła mnie fala lodowatego powietrza. Wsiadłem do samochodu Ben'a i ruszyliśmy.
- Co tak cicho jesteście ?- spytałem po kilku minutach jazdy.
- Pokłóciłem się z Emily.- szepnął zrezygnowany Bieber.
- O co ?- spytałem zaciekawiony.
- Bo pocałowałem w kącik ust Iggy .
- No to nieźle.- odparł Chris.
- Wiesz ona się o to wszystko obwinia.- powiedziałem zerkając na niego.
- Co ? -spytali wszyscy równo.
- Gadałem z nią rano i powiedziała , że to jej wina i w ogóle. Jesteś jej chłopakiem od 2 miesięcy i powinieneś uważać na to co robisz i z kim. Dobrze wiesz, że one nie mają najlepszych relacji , a całując Iggy mogłeś to pogorszyć.- powiedziałem.
- Myślę, że ma rację.- dopowiedział Chris.- Ona jest strasznie delikatna jak każda z dziewczyn.- powiedział jeszcze.
- Ja pierdole.- szepnął zrozpaczony Justin. Pokręciłem tylko głową na jego zachowanie i wyłączyłem się...




~ Emily ~




Siedziałam na łóżku i płakałam. W uszach rozbrzmiewała muzyka. Zdradził mnie i to z nią. W czym ona jest lepsza od mnie ? Zawsze jestem ta najgorsza. Pokręciłam głową i westchnęłam. Gdyby były tu dziewczyny to by mi doradziły, jednak ich nie ma. Przez mnie. Odblokowałam telefon i przeglądnęłam strony internetowe. Potem jeszcze sprawdziłam pogodę i okazało się, że ma padać śnieg. Zdziwiło mnie to i to strasznie, ponieważ tutaj nigdy tak dużo śnieg nie padał. A wnioskując po kolejnych dniach ma padać i padać. Niestety moje przemyślenia przerwał Alex, który po cichutku wszedł do pokoju i mocno mnie przytulił.
- Dlacego płaces ciociu ?- spytał patrząc w moje oczy. Uśmiechnęłam się od razu.
- Mam zły dzień.- odpowiedziałam czochrając jego włosy. Pisnął i zaczął się śmiać. Następnie znowu się do mnie przytulił i zauważyłam, że zaczyna zasypiać. Znowu się uśmiechnęłam. Jaki on uroczy.-pomyślałam i gdy chłopiec mocniej zasnął, położyłam go na poduszki i przykryłam kołdrą. Patrzenie na tego małego chłopca przyprawiło mnie o senności, ułożyłam się obok niego i zasnęłam.. Obudziły mnie szepty, jednak nie otwierałam oczu by przysłuchać się rozmowie. Wiem, że to chamskie.
- Wujku ..- szepnął Alex.
- Tak ?- odszepnął mu Justin. Momentalnie pod powiekami poczułam łzy.
- Ciocia plakała.
- Dlaczego ?
- Powiedziała, ze ma gorsy dzień.
- Wiesz, bo wujek zrobił duży błąd, ale kocha ciocię i wszystko naprawi.
- To dobze, bo ja lubie tą ciocie !- pisnął mały.
- Ciii.. bo się obudził.- szepnął Bieber nad moim uchem i ucałował w moje czoło.- Chodź idziemy na dół na obiad.- powiedział do chłopca i chyba obaj wyszli. Gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi , otworzyłam oczy. Westchnęłam, a następnie przetarłam ręką twarz. Dlaczego wszystko musi być takie trudne ?- pomyślałam wstając z łóżka. Jednak gdy tylko wyszłam z pod kołdry to pożałowałam z powodu zimna jakie panowało w pokoju.
- Brr.- szepnęłam. Szybko z walizki wyjęłam gruby sweter i do tego ciepłe skarpetki z legginsami. Włosy spięłam w warkoczyka ( małego, bo nie mam jeszcze długich włosów ). Nagle moją uwagę przykuła pogoda za okna. Wyjrzałam i dostrzegłam śnieg, mnóstwo śniegu. Musiałam dosyć długo spać skoro jest go aż tyle. Otworzyłam okno by poczuć lekki wiatr, ale znowu pożałowałam,bo oziębłam cała. Szybko zamknęłam okno i dotknęłam karolyfera, który był zimny. Ciekawe co się stało, że nie ogrzewają. Otuliłam się kocykiem i powoli zaczęłam schodzić na dół. W domu panowała cisza, którą przerwały przekleństwa z ust Drake. Majstrował przy grzejnikach.
- Co się stało ? - zapytałam wchodząc do salonu.
- Nie chcą działać, próbuję coś z tym zrobić,  jednak mi się nie udaje. Wezwałem już hydraulików.- powiedział zmęczony.
- Gdzie reszta ?- spytałam siadając na kanapie.
- Poszli korzystać z pogody.- zaśmiał się wyglądając przez okno. Wstałam i wyjrzałam. Dostrzegłam wszystkich jak bili się śnieżkami, lepili bałwana. Nawet Iggy tam była.Byli szczęśliwi..bez mnie. Westchnęłam widząc jak Justin obejmuje ją i kręci w okół własnej osi.
- On cię kocha.- powiedział Drake.
- Przestań, nie będę tego słuchała..- zdenerwowało mnie to , że wpaja mi takie kłamstwa.
- Emily, ale to prawda.- odparł patrząc w moje oczy.
- Gówno, a nie prawda. - powiedziałam odchodząc na górę. Zamknęłam się w pokoju i położyłam w łóżku. Starałam się znowu zasnąć co mi się udało...

piątek, 28 listopada 2014

Ten.





~ Iggy 21.10 ( bar, 7:59 ) ~




Siedziałam na skórzanym fotelu i czekałam. Kątem oka obserwowałam Marka oraz zegarek. Wiem, że zależało mu na czasu. Ciągle mu zależało, miał wyliczone wszystko. Od kiedy został wyrzucony zaczął się zmieniać. Stał się strasznie agresywny, zaczął spotykać się z niebezpiecznymi ludźmi. Już tak naprawdę nie widzę cienia, aby było coś w nim dobrego. Nie zwraca uwagi na żadne uczucia, jest pusty. Upiłam łyka wody, ponieważ zaschło mi w gardle. Potem poprawiłam kaptur na mojej głowie i dalej czekałam. Dlaczego byłam w kapturze ? Ponieważ moja cała twarz i nie tylko, była w siniakach. Mark nie miał opanowania, bez mojej woli zabrał mnie do siebie i tak znęca się nad mną. Pragnęłam końca tego wszystkiego, ale nic i nikt nie potrafił tego zmienić. Moje rozmyślenia przerwał odgłos kroków. Podniosłam wzrok i dostrzegłam 4 chłopaków. Chłopaków, do których kiedyś miałam zaufanie. Zaszyłam się między swoimi kolanami i słuchałam.
- Możecie mi wytłumaczyć czego od mnie chcecie ?- ryknął na nich Mark. Lekko się wystraszyłam, bo to nie wróżyło nic dobrego. Jeśli jego humor się nie poprawi to pewnie znowu mnie pobije albo zgwałci.
- Chodzi o dziewczyny. Wiemy, że masz coś wspólnego z ich porwaniem. I albo powiesz nam to po dobroci albo..- zaczął Drake.
- Albo co ? Pobijecie mnie ? To nic wam nie da.- warknął brunet.
- Albo cię zabiję. Gówno mnie obchodzi czy coś od ciebie wyciągnę. Zależy mi na tym, aby taki gnojek jak ty nie istniał.- krzyknął na niego Miller. Wyciągnął broń za paska i wycelował.
- I tak wam nic nie powiem.- powiedział Mark śmiejąc się chamsko.- Iggy idziemy.- warknął na mnie. Powoli wstałam, ale z bólem. Moje ciało bardzo przeżywało taki tryb życia. Mój powolny tryb wkurzył tylko Williama, dlatego pociągnął mnie za ramię co wywołało u mnie jęk rozpaczy.
- Zostaw ją !- krzyknął do niego Ben.
- Bo co ? Ona jest moja i niech cię to kurwa nie obchodzi !- krzyknął popychając go. Poczułam ból w okolicy brzucha. Upadłam na kolana, uporczywie trzymając się za brzuch i płacząc.
- Widzisz co zrobiłeś ?- krzyczał Mark.- Chodź kochanie.- szepnął do mnie.
- Zostaw ją.- usłyszałam głos Chrisa , a potem tylko strzał i przeraźliwy huk. Wiem ,tylko tyle, że ktoś wziął mnie na ręce i gdzieś zaniósł. Dopiero potem dostrzegłam, że to samochód.
- Musimy się nią zaopiekować, a potem popytamy o Marka , o jego mieszkanie, pracę.- powiedział Justin.
- Śpi ?- spytał Chris.
- Nie, chyba.- powiedział Ben, odgarniając kosmyki moich włosów. Spojrzałam pusto w jego oczy.- Hej, jak się czujesz ?- spytał. Pokiwałam głową na nie, ponieważ nie chciałam rozmawiać. Nie chciałam w ogóle tam być. Pragnęłam umrzeć.
- Iggy nie odzywając się niczego nie zmienisz. Popełniliśmy błąd puszczając cię z nim. Żałujemy tego.- powiedział szczerze do mnie Tom.
- Oh zamknij się.- szepnęłam , nie chcąc słuchać takich kłamstw.- Nikt mnie nie zmuszał, abym z nim wtedy pojechała. Od nikogo wtedy pozwolenia nie dostałam. Zabrał mnie, bo uważał , że tak będzie dobrze. I już nie rozmawiajmy. Nie wiem po co mnie zabraliście. Mogliście mnie zostawić i tak umieram i tak będę dalej przybłędą.- szepnęłam ze łzami w oczach. Czułam malutką ulgę, że mogłam im to wreszcie powiedzieć.
- Ej nawet tak nie mów. Tom źle to powiedział. Po prostu jest mi, im przykro rozumiesz ? Stało się coś co nie powinno się stać. Nie mieliśmy na to wpływu z powodu tego, że to była decyzja szefowej. Przykro mi rozumiesz ?- powiedział do mnie Ben. Podtrzymywał ciągle mój podbródek , aby widzieć moje , zakrwawione oczy.- Póki nie dowiemy się gdzie jest reszta dziewczyn on musi żyć, ale gdy już będziemy wiedzieć zabiję i to z ogromną ochotą. Pożałuje wszystkiego zrobił.- odparł jeszcze raz do mnie. Potem już tylko mocno się w niego wtuliłam ,płacząc. Pomimo bólu starałam się być  przy nim jak najbliżej...






~ Drake ~



Z całego serca było mi żal Iggy. Biedna nacierpiała się przez tego dupka. Po jej bólu widać, że bardzo nią poniewierał. Westchnąłem.
- Ej co się dzieje ?- zapytała mnie Lily, dźwigając się lekko na jej łokciach.
- Nic, po prostu żal mi tej dziewczyny.- powiedziałem głaszcząc lekko jej dłoń.
- Ale przecież mówiłeś, że ona wiele zła wyrządziła..- zaczęła brunetka.
- Kochanie po mimo, że tyle zła wyrządziła to i tak jej współczuję. Żaden mężczyzna nie powinien poniewierać tak dziewczyny. Ona nie jest i nigdy nie była zabawką do tego. - odparłem i zerknąłem na nią.
- No tak to prawda.- szepnęła Lil , a następnie palcami rysowała na mojej klatce piersiowej jakieś znaczki.
- Wygląda na to, że prawie wszystko się zjebało.- szepnąłem.
- Nie wszystko, bo masz mnie i ja cię nie zostawię, choć byś mi nie wiadomo co zrobił.- powiedziała cmokając mnie w usta. Posłałem jej szeroki uśmiech.
- Kocham cię słoneczko.- mruknąłem do jej ucha.
- Ja ciebie też.- odpowiedziała szczęśliwie.
- Chodźmy spać, bo jutro czeka nas ciężki dzień.- powiedziałem zmęczony.
- Chyba ciebie czeka, nie mnie kochanie.- zaśmiała się , wchodząc do mnie pod kołdrę. Przytuliła się, a ja szybko zgasiłem lampkę.- Dobranoc.
- Dobranoc.- powiedziałem i zamknąłem oczy...
 Rano obudził mnie mocny deszcz, który szalał za oknem. Co się dziwić, jest połowa października. Przetarłem rękoma twarz, po czym sprawdziłem godzinę. Dochodziła 7:00. Jak ja nienawidzę być porannym ptaszkiem. Spojrzałem na Lily, która smacznie spała. Pocałowałem ją w czoło, a następnie poszedłem wziąść orzeźwiający prysznic. Po nim umyłem zęby i założyłem na siebie dresy oraz koszulkę z dekoltem v. Przeczesałem włosy, a potem zszedłem na dół. Tam zauważyłem, że w kuchni siedzi synek Tom'a. Zdziwiłem się i to bardzo.
- Cześć mały.- powiedziałem wchodząc do kuchni.
- Hej.- szepnął grzebiąc w talerzu.
- Coś się stało ?- spytałem robiąc świeżą kawę.
- Nie.
- To dlaczego tak wcześnie wstałeś ?
- Bo, bo ..- zająkał się.
- Ej maluchu, spokojnie.- powiedziałem chwytając go za ramiona. Ma 5 lat, ale jest na prawdę słodki.
- Przebudziłem się, bo miałem straszny sen. I wtedy chciałem tatę obudzić, ale go nie było. Zeszłem na dół, ale go tu też nie było, dlatego tu zostałem.- powiedział bardzo wyraźnie, co mnie trochę zdziwiło. I zastanawiam się , gdzie jest do cholery Tom. Spojrzałem na chłopca, która płakał.
- Ciii, zaraz zadzwonię do Taty, gdzie jest. - mruknąłem wykręcając jego numer. Odebrał od razu.
- Co się stało ?- spytał.
- Gdzie jesteś ?- spytałem, pocieszając chłopca.
- W sklepie. Pojechałem po płatki małemu, bo nie było.- powiedział.
- Przyjeżdżaj, bo mały płacze za tobą.- powiedziałem , rozłączając się. Chłopiec mocno mnie przytulił, a ja mu wytłumaczyłem gdzie jest jego ojciec...

sobota, 22 listopada 2014

Nine.





~ Paul ( Nowy York ; 20.10. ; mieszkanie ) ~




Spojrzałem na moją towarzyszkę. Posłała mi piękny uśmiech i powróciła do oglądania telewizji. Ja, jednak dalej na nią patrzyłem, uwielbiałem to robić. Jest taka piękna..
- Zawstydzasz mnie...- szepnęła speszona. Objąłem ją ramieniem i ucałowałem w czoło.
- Idziemy dzisiaj do Drake na kolację.- mruknąłem w jej włosy.
- Na którą ?- spytała.
- Gdzieś na 19:00 wystarczy.- odparłem. Jej wzrok skierował się na mnie, przybliżała swoją twarz do mnie i pocałowała mnie. Jej miękkie, malinowe usta są po prostu wspaniałe. Ona cała jest wspaniała. To jest Clarie. Poznałem ją na jednej z imprez. Zbliżyliśmy się do siebie co doprowadziło, że teraz jesteśmy parą. Wpiłem się w jej usta i trwalibyśmy tak dopóki nie zadzwonił mój telefon. Niechętnie się oderwaliśmy.
- Halo..- mruknąłem.
- Cześć stary, przyjdziecie ?- spytał Miller.
- Tak.- powiedziałem.
- No to spoko. Widzimy się za godzinę. Cześć.- pożegnał się i rozłączył się. Mała gdy usłyszała, że została jej godzina pobiegła pod prysznic. Ja zrobiłem podobnie tylko poszedłem do innego. Jeszcze nie doszliśmy do tego stopnia by brać ze sobą prysznic lub jakoś intymnie się zbliżać. Ona jest inna i na pewno nie będę z tego powodu na nią naciskał.Wziąłem szybki prysznic. wysuszyłem włosy, po czym założyłem na siebie czystą bieliznę, jeansy, koszulkę oraz marynarkę. Spryskałem się perfumami , spakowałem telefon i portfel, a następnie zszedłem na dół , by zaczekać na moją księżniczkę. Po kilkunastu minutach zeszła w pięknej cekinowej sukience. Włosy zostawiła naturalne, miała lekki makijaż i obcasy. Wstałem i podałem jej dłoń, po czym w ciszy zamknąłem mieszkanie i ruszyliśmy do samochodu. Wcześniej oczywiście założyła ona płaszcz i szalik z powodu pogody. Po 20 minutach jazdy i krótkiej rozmowie dojechaliśmy. Zamknąłem samochód, pod rękę wziąłem moją damę i ruszyliśmy do drzwi.
- Chyba duża ta kolacja będzie.- zwróciła uwagę na kilka samochodów.
- Sami znajomi.- powiedziałem cmokając ją w usta i pukając do drzwi. Otworzyła nam Lily, dziewczyna Drak'a. Przywitaliśmy się , rozebraliśmy i witając się ze wszystkimi mianowicie : z Justinem i Emily,
Ben'em, Tom'em i jego synkiem, z Chris'em i jego dziewczyną Kate, z Drake. Usiedliśmy i w rozmowie, śmiechach zaczęliśmy jeść kolację. Po niej usiedliśmy w salonie i rozmawialiśmy na różne tematy. Wtulony w Clarie rozmawiałem z Justinem, a Cl rozmawiała z Lily.
- Tak w ogóle to nie zastanawiałeś się co z Agnes, Dianą, Nicole lub Charlie ?- spytał mnie. Zaskoczony spojrzałem na niego. Nie pomyślałem o nich ani raz od 3 miesięcy.
- Nie...- odparłem lekko speszony.
- Nie przejmuj się ja tak samo, dopiero dzisiaj jakoś mi ich zabrakło.- powiedział popijając drinka.
- Ciekawe co z nimi. Ani razu nie dzwoniły ani nic..- powiedziałem...



~ Ben ( kolacja u Drake'a ) ~





Patrzyłem na nich jak wszyscy sobie życie ułożyli, ale ja nie mogłem. Moja miłość zniknęła i nie wiem gdzie jest. Martwię się o nią , ale i tak samo o resztę dziewczyn. Bałem się także zacząć ten temat, bo by wszyscy uznali mnie za głupiego. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałem na niego, dostałem sms. Odblokowałem go i dostrzegłem, że jest od Nicole. Aż mi serce przyśpieszyło. Przeprosiłem i wyszedłem na taras. Ale gdy spostrzegłem co wiadomość zawiera cofnęło mnie, adrenalina strzeliła mi do żył. Spróbowałem do niej zadzwonić mając nadzieję, że to głupi żart, jednak usłyszałem tylko tyle " Abonent jest czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później..." Wkurwiony wróciłem do środka. I co ja mam zrobić, pobić Millera za to , że tak zrobił, oświadczyć im co się stało, czy po prostu wrócić i szukać samemu ? Wchodząc do salonu rozmowa toczona była właśnie na ich temat.
- Co ci jest ?- spytał mnie Tom, gdy usiadłem obok niego.
- Nie mogę.- szepnąłem zrezygnowany i szybko , nie żegnając się wybiegłem z jego domu i udałem się do samochodu. Tam miałem swój sprzęt. Podróżowałem dlatego wszystko było w moim aucie. Wpisałem odnajdź i numer telefonu, wszystko co wiedziałem, jednak nic mi nie wyskoczyło . Jebnąłem pięściami w klawiaturę. Kątem oka spostrzegłem, że w moim kierunku udają się Drake, Justin, Tom, Chris.
- Co ci odwala ?!- ryknął na mnie Drake.
- Co mi odwala, co mi odwala ?! To ty powinieneś siebie zapytać, czy ty jeszcze nie zauważyłeś co się dzieje ?! Nie zauważyliście tego ?! Zaginęły, przed chwilą dowiedziałem się, że je nędznie olałeś gdy potrzebowały pomocy, teraz chuj wie gdzie są ! Porwano je rozumiesz !- krzyczałem na niego, na nich. Stali i patrzyli zdenerwowani.
- Byłem pijany, nawet potem nie pomyślałem, by do nich oddzwonić.- powiedział.
- To cię kurwa nie usprawiedliwia. Nie wiadomo gdzie są, a moją i waszą sprawą jest by je odnaleźć. Bo jak był jakaś sprawa kiedy my mieliśmy przechlapane to one nam pomagały.- powiedziałem starając się opanować. Byłem zły, strasznie zły. Bałem się o nią, o dziewczyny.
- To prawda. Czego się konkretnie dowiedziałeś ?- spytał mnie Tom. Podałem mu telefon z wiadomością. - Myślę, że jest jedna osoba, która coś będzie wiedzieć.- powiedział, a my spojrzeliśmy na niego.- Mark.- warknął wykręcając jego numer na moim telefonie. Odebrał i zaczęła się konwersacja. Okazało się, że jutro z rana mamy z nim spotkanie...





~ Chris ~





Cała ta sytuacja stałą się porąbana. 3 miesiące , a okazało się, że straciliśmy je. I nie wiemy czy je odzyskamy.
- Co się stało kochanie ?- usłyszałem głos Kate.
- Wyjaśnię ci potem, dobrze ?- szepnąłem jej na ucho, cmokając w policzek. Przytuliła się i tak staliśmy, dopóki nie ustaliliśmy, że spotkamy się jutro z samego rana. Pożegnałem się i razem z moją dziewczyną wsiedliśmy na motocykl. Odjechaliśmy do mieszkania, które mieściło się w centrum. Po kilkunastu minutach siedzieliśmy przytuleni na kanapie i opowiadałem jej co i jak. Była spięta. Rozluźniłem ją lekko i po prostu patrzyłem na nią. Miała blond włosy kręcone i do tego intensywnie niebieskie oczy. Po za tym była zabawna, kochana, troskliwa i szczera. To w niej mnie przyciągało.
- Nigdy byś mi tego nie zrobił, co nie ?
- O czym mówisz ?- spytałem.
- Nie oddasz mnie nikomu , gdy cię zdenerwuję ?- spytała.
- Nawet tak nie mów, kocham cię i nikomu cię nie oddam.- powiedziałem patrząc prosto w jej oczy. Pocałowała mnie.
- Dziękuję i ja ciebie też kocham. - powiedziała uśmiechając się.- Ciekawe co z tą dziewczyną, którą też wyrzucili.
- Pewnie jest jego dziwką.
- Oh.- usłyszałem jej oburzenie.
- Przepraszam, po prostu myślę, że razem codziennie uprawiają sex.- powiedziałem.
- Jest obrzydliwy. A nie pomyślałeś, że skoro te 4 wydał to pewnie ją też ?
- O.- zatkało mnie.
- No właśnie.
- Jutro się przekonamy, a teraz chodź, pójdziemy spać.- mruknąłem, biorąc ją na ręce...

niedziela, 16 listopada 2014

Eight.





~ Justin ~



Spakowałem torby do samochodu, po czym wróciłem jeszcze do domu by pożegnać się z resztą.
- Jedziesz już ?- spytała mnie Charlie.
- Tak. Chcę odpocząć.-powiedziałem przytulając ją.
- Odezwij się czasem do mnie.-mruknęła.
- Tak jest siostrzyczko.- odszepnąłem uśmiechając się. Na moje słowa zdrętwiała , tylko nie wiem dla czego. Spojrzałem na nią, jednak ona tylko się uśmiechnęła i odeszła w głąb salonu.
- Gdzie wyjeżdżasz ?- spytała mnie Agnes.
- Do Canady.- mruknąłem przytulając ją.- A ty ?- spytałem.
- Wyjeżdżam z Charlie, ale nie wiem gdzie jeszcze.- powiedziała puszczając mi oczko. Pożegnałem się z resztą, tak samo zrobiła Emily, która ze mną wyjeżdża. Nie wiem czy to złudzenia, lecz chyba zaczynam coś do niej czuć. Jest taka piękna.- pomyślałem zerkając na nią podczas jazdy.
- Przed nami prawie 24 godziny jazdy, prześpij się.- powiedziałem pocieszając do niej.
- Jasne.- odpowiedziała patrząc na mnie swoimi oczami.
- Boli cię coś ?- spytałem jeszcze za nim nie zasnęła.
- Troszkę brzuch, ale to nic.- powiedziała. Potarłem dłonią jej ramię w celu pocieszenia. Gdzieś około godziny 02:00 stanąłem na stacji. Musiałem się przewietrzyć oraz zatankować. Tankując obudziła się Em. Wysiadła ubrana w moją bluzę. Staliśmy przytuleni, póki nie zapełniłem baku. Udaliśmy się oboje do sklepu. Zrobiliśmy zakupy, zapłaciliśmy i wróciliśmy.Siadając przy kierownicy przetarłem twarz dłońmi. Byłem zmęczony.
- Prześpij się. Jesteś zmęczony.- powiedziała do mnie Emily.
- Nie, jest dobrze.- odpowiedziałem zerkając na nią.
- Justin.. chodź położymy się spać z tyłu. Nie pozwolę ci tak prowadzić.- powiedziała stanowczo. Zaśmiałem się i pokiwałem głową na tak. Zamknąłem samochód, po czym oboje przeszliśmy do tyłu. Przytuleni zasnęliśmy na tylnych siedzeniach.... Obudziłem się gdzieś około 11:00.Obudził mnie deszcz, który grasował na zewnątrz. Odczepiłem się od blondynki i przesiadłem się na przód. Uprzednio zapiąłem ją pasami i przykryłem kocem. Sam przed wyjechaniem zjadłem jeszcze kanapkę i wypiłem kawę z automatu. Włączyłem ogrzewanie, muzykę i ruszyłem w drogę. Jadąc tak zacząłem się zastanawiać gdzie moja siostrzyczka udała się. Trochę się o nią boję. Wiem, że jest silna itd. , ale wiem, że też może się jej coś stać.. Około godziny 14:00 wstała Emily. Przesiadła się do mnie, zjadła i siedziała ,wpatrując się we mnie.
- Co ?- spytałem zerkając na nią.
- Nic.- odpowiedziała z uśmiechem. Zaczęliśmy wsłuchiwać się w muzykę puszczoną z jej telefonu. Na dworze padał deszcz i to dosyć mocno.
- Justin..- zaczęła.
- Co ?
- Co cię łączy z Charlie ?- spytała. Zaskoczyło mnie to pytanie.
- Jesteśmy dobieranym rodzeństwem.- powiedziałem po chwili. Kątem oka widziałem, że ją to zaskoczyło.
- Opowiedz mi coś o waszych relacjach.- powiedziała z uśmiechem.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- mruknąłem.
- No proszę...- jęknęła układając się wygodnie na fotelu.
- Ehh.. ja i Charlie nie mieliśmy dobrych relacji aż do teraz. Czułem się odrzucany przez rodziców , dlatego zacząłem ją upokarzać. Biłem ją, przezywałem i inne. Jednak gdy ona wylądowała w ośrodku dla trudnej młodzież przejrzałem na oczy. Krzywdziłem ją. I tak jakoś potem spotkaliśmy się w tej pracy i to się zmieniło.- powiedziałem szczerze bojąc się jej reakcji.
- Wow.- szepnęła.
- Wiem głupio mi z tego powodu.- mruknąłem.
- Dziwne i nie przejmuj się. Nigdy bym nie pomyślała, że jesteście rodzeństwem, dlatego dziwiła mnie wasz więź.- powiedziała do mnie.
- Sam się dziwie, że się tak zbliżyliśmy.- odparłem .- Czekaj zadzwonię do niej.- powiedziałem wybierając na telefonie jej numer, jednak nie odebrała.
- Czekaj zadzwonię do Chris'a, on był jeszcze w domu.- powiedziała i wykręciła jego numer. Przez co mogłem słyszeć całą ich rozmowę.
- Cześć.- usłyszałem zaspany głos.
- Siema.- krzyknąłem.
- Co się dzieje ?- spytał.
- Dziewczyny już wyjechały, chodzi mi tutaj o Charlie, Nicole..?- zaczęła Emily.
- Wszystkie 4 wyjechały wczoraj , gdzieś około północy. - powiedział.
- Co tak późno ?- spytałem.
- Bo miały konfrontację z jakimś kolesiem przed naszym domem. Gdybyś widział jak Charlie go zaatakowała. Musiałem odrywać ją od niego.- powiedział śmiejąc się.
- Kto to był ?- spytała blondynka.
- Nie wiem. Nie znam. Chcecie coś jeszcze ?- spytał jęcząc cicho. Już wiedziałem o co chodzi.
- Nie przeszkadzamy.Na razie.- zaśmiałem się i rozłączyliśmy się.
- Matko, jaki on zboczony.- szepnęła Em, a ja się zaśmiałem.
- Wiem, już dość długo go znam.- wybuchłem śmiechem, a ona razem ze mną...



~ Diana ~



Siedziałam w samochodzie i patrzyłam na widoki za okno. Kierowała Charlie. Z tyłu siedziałam ja i Agnes, a z przodu Nicole. Obie spały. Tylko ja i brunetka nie spałyśmy.
- Diana ?- spytała cicho Charls.
- Hmn ?- mruknęłam zerkając na nią.
- Nic. Chciałam się tylko upewnić czy śpisz.- mruknęła.- Zapnij pasy sobie i Agnes.- powiedziała zdenerwowana.
- Co się dzieje ?- spytałam odkładając telefon do torby, a następnie zapinając pasy moje i towarzyszki obok. W pół mroku zauważyłam, że ciągle zerka na tylne lusterko. Spojrzałam najpierw w bok, padał deszcz i w dodatku jeszcze noc, potem dopiero odwróciłam się do tyłu i dostrzegłam czarną furgonetkę i dwa inne auta.
- Oni jadą za nami odkąd wyjechałyśmy z Mami.- powiedziała przyśpieszając. Wyłączyła muzykę. Mogłam od razu zauważyć , że stresowała się. No ja nie lepiej. Ręce trzęsły mi się ze strachu.
- Obudzę je. Najlepiej niech będą świadome. - mruknęłam potrząsając obie dziewczyny. Przebudziły się od razu. Wytłumaczyłam im o co chodzi.
- Zadzwońmy do chłopaków i powiedzmy co i jak.- powiedziała Agnes. Charlie przyśpieszyła na max'a, a blondynka dzwoniła.
- Halo.- usłyszałam  głos Drake.
- Drake ktoś nas śledzi.- powiedziała wprost do niego.
- Co ? Gdzie jesteście ?
- Jesteśmy poza granicami Mami, ten przejazd bez nazwy.- powiedziała do niego Brown.
- Kurr. Kto to jest ? Widzicie coś ?
- Nie. Czarna furgonetka, a za nią dwa samochody.
- Odnajdę was z  szefową i wyślemy kogoś na wsparcie.- powiedział rozłączając się. Zdziwiona nie wiedziałam co powiedzieć. Nie dość, że był z szefową to jeszcze tak się o nas martwił. Dupek.- pomyślałam wywracając oczami.
- Co za chuj.- przeklinała go Charlie. Była zdenerwowana.- Trzymajcie się i obserwujcie co zrobią na naszą reakcję.- powiedziała, po czym zaczęła robić koła, wywołując ścianę dymu. Gdy była ona wystarczając wyjechała na prostą z max. prędkością. Na razie zgubiłyśmy ich.
- Są !- pisnęła Nicole.
- Boję się.- szepnęłam.
- Dziewczyny przerażacie mnie. Zabije chuja .- warknęła Charlie. Ze schowka wyciągnęła broń, podała każdej z nas.
- Strzelajcie do nich. Może to coś da.- powiedziała.
- Nie. Pogorszymy sprawę.- powiedziała Agnes.- Zostawmy to na potem.- mruknęła. Charls kiwnęła głową. Padało coraz mocniej i w żadnym stopniu nam to nie pomagało. Na kilka minut zniknęli nam z oczu, jednak potem poczułyśmy tylko uderzenie i huk. Uderzyłam o coś twarzą, bolała mnie głowa jak cholera.
- Dziewczyny pod żadnym pozorem nie dajcie się im. Uciekajcie, bijcie się.- powiedziałam i pomalutku wyczołgałyśmy się na jedną stronę. Zerkając w tył zauważyłam, że wychodzą z samochodu , dlatego pociągnęłam je do lasu, lecz deszcz spowodował, że jechałyśmy na  tyłku po błocie...



~ Charlie ~



Głowa pękała mi wszak, jednak czołgałam się po błocie daleko od tych zbirów. Bałam się. Stresowałam. Denerwowałam. Wszystko po kolei. Dziewczyny był gdzieś 2 metry przed mną, ja musiałam powoli ze względu na głowę.
- Nie ma ich tu ! Szukać w lesie ! Szybko !- krzyczał jakiś mężczyzna. Deszcz padał dlatego jeszcze byłam cała mokra. Moja bokserka i legginsy przyległa do ciała, a trampki zamoczyły się całkowicie.
- Charlie szybciej.- szepnęła Nicole.
- Uciekajcie ja sobie poradzę. Znajdę was.- odszepnęłam siadając pod największym drzewie. One zaś doczołgały się na sam dół do rzeki i gdzieś schowały. Zgięłam dłoń w pięść i wsadziłam sobie do ust. Kilka łez spłynęło mi po policzku ze względu na ból. Słyszałam, że zmierzają w moją stronę, ale nie mogłam nic zrobić. Siedziałam i czekałam na zbawienie.
- Kurwa, gdzie one są ?- usłyszałam tuż za sobą głos chłopaka. Spięłam się maksymalnie.
- Co za dziwki.- odpowiedział mu drugi. I ruszyli dalej, nawet mnie nie zauważyli, jednak je zauważyli i zaczęli do nich zmierzać. Ja szybko wzięłam dwa kamienie i celnie do obu rzuciłam. Prosto w głowę. Krzyknęli upadając na ziemię i turlając się. Wtedy już wiedziałam, że oni wiedzą gdzie spoczywam.
- Łapcie ją.- krzyknął ktoś, a ja szybko odbiegłam gdzieś w bok, biegłam ile sił tylko miałam. Kilka razy się wywaliłam, ale biegłam. Słyszałam, że biegną za mną. Gdy byli już daleko , zbiegłam na dół, wspinając się na drzewo. Nie znaleźli mnie. Ale resztę tak. Widziałam jak ciągną je na górę. One szarpały się i wyrywały. I to co potem zobaczyłam przeraziło mnie. Porazili je prądem, dlatego te swobodnie opadły w ich ramiona. Przetarłam twarz drżącymi rękoma.
- Gdzie jest 4 ?!- krzyczał ktoś do nich.
- Nie ma. Zniknęła.- odpowiedział mu. Za co dostał w twarz.
- Idźcie wszyscy jej szukać.- powiedział, a oni powoli ruszyli w las. Miałam nad nimi przewagę, dlatego zeszłam z drzewa i wspięłam się na górę. Byłam 4 metry od nich. Wyszłam na jezdnię i zaczęłam biec. Nie mogę się poddać.- pomyślałam biegnąc. Wiem, że jeszcze mnie nie zauważyli, ale czym więcej mam przewagi tym lepiej. Głowa już nie bolała mnie tak jak przed tem. Deszcz orzeźwił mnie.
- Tam jest !- krzyczał ktoś.
- Łapcie ją !- krzyczeli, a ja przyśpieszyłam. Chciałam dobiec do mostu, a potem na jego drugą stronę. Wtedy będę miała kawałek do miasta. Słyszałam za sobą szum deszczu oraz ich bieg. Cała mokra biegłam. Gdy dobiegałam do mostu usłyszałam za sobą samochód.
- O nie.- powiedziałam sama do siebie i uciekałam już przez most, ale żeby mnie nie dorwał to biegłam chodnikiem. Opadałam z sił, jednak nie mogłam się poddać nie teraz. I w tym momencie poczułam ciężar na sobie i grunt pod sobą. Jęknęłam z bólu.
- Ile kurwa biegniecie co ?! Biegłem dwa razy szybciej i szybciej ją złapałem. Takim tempem ona by już była tam !!!- krzyczał na niego mężczyzna, który siedział na mnie okrakiem i dociskał do asfaltu. Poczułam rażące światło na nas wszystkich. Gdy zaczął ze mnie schodzić, uderzyłam go w brzuch i chciałam ruszyć znowu do biegu, ale było już za późno. Uderzyłam w kogoś , a potem to już tylko poczułam dziwne uczucie i ogromne pieczenie po cały ciele. Stałam się cała wiotka. Nie panowałam nad sobą i straciłam przytomność...
Obudziłam się dopiero podczas jazdy w furgonetce. Spojrzałam przed siebie i dostrzegłam, że siedzę między nogami jakiegoś chłopaka. Przed sobą miałam jeszcze 4 innych, którzy trzymali resztę dziewczyn. Żaden z nich nie zauważył , że się obudziłam i lepiej dla mnie. Niestety nie mogłam w ogóle się ruszyć, czułam zmęczenie odbierające mi świadomość. Kolejne moje obudzenie odbyło się , gdy leżałam w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Każda z nas miała swoje łóżko , przyczepione do ściany. Pokoik nie był duży, ale ciepły ze względu na dźwiękoszczelne ściany. Od razu je rozpoznałam. Próbując się podnieść poczułam ogromny ból głowy, czułam się strasznie zmęczona.





~ Agnes ~


Obudziłam się na nie wielkim łóżku. Rozejrzałam się , spostrzegłam, że dziewczyny jeszcze śpią. Zadrżałam z strachu , gdy tylko sobie wszystko przypomniałam. Przerażona całą tą sytuacją starałam się nie ruszać się zbytnio, aby nie powodować sobie bólu. Bolały mnie stopy oraz trochę głowa. Poruszając ręką zobaczyłam , że na ręce mam wenflon. Drugą ręką zaczęłam po nim jeździć co spowodowało, że nad drzwiami zaświeciło się czerwone światełko. Przerażenie uderzyło w moje żyły. Łzy zaczęły kapać , gdy tylko usłyszałam kroki. Otuliłam się ramionami i leżałam oraz czekałam na to co ma się zaraz stać. Do pomieszczenia weszło dwóch chłopaków. Nie patrzyłam już na nich. Jeden z nich podszedł do mnie, wręcz wyrwał mi moją dłoń. Zmienił opatrunek i podłączył nową kroplówkę. Kucnął jeszcze przed moją twarz i spojrzał prosto w oczy.
- Nie mogę się doczekać kiedy będziesz moja..- szepnął dotykając opuszkami palców , mokre od płaczu policzki. W pewnym momencie wstał i mieli wychodzić, gdy Diana zaczęła się budzić. W całym pomieszczeniu rozległ się jej płacz oraz krzyk. Pobiegli do niej , wzięli na ręce i wyszli. Przed zamknięciem drzwi wezwali kogoś, ponieważ reszta zaczęła się budzić. Wtedy ja zaczęłam czuć zmęczenie i to pytanie: dlaczego ja tylko mam kroplówkę ? Zobaczyłam, że Nicole wstała i ruszyła do mnie. Z płaczem przytuliła się.
- Czego oni chcą ?- szepnęła zrozpaczona. Zanim zdążyłam odpowiedzieć ktoś ją odciągnął i zabrał z pokoju.
- Co mam robić ?- spytał się jakiś chłopak. Byłam tak zmęczona, że przestałam kojarzyć.
- Zmień tej drugiej kroplówkę, gdyby jednak był problemy wołaj.- powiedział mu ktoś i wyszedł. Przetarłam sobie oczy by nie zasnąć. Obserwowałam jak delikatnie obchodził się z nią. Gdy skończył po prostu wyszedł , a ja wpatrywałam się w moją przyjaciółkę. Spokojnie oddychała. Tak bardzo  chciałabym leżeć we własnym łóżku ,bez stresu...