wtorek, 13 maja 2014

Seventeen.



~ P.OV. Justin 18.11 Wtorek ~



Dziś był wielki dzień. Ja i moich dwóch kumpli mieliśmy dziś oddać nabyte pieniądze Davidowi i sami zgarnąć swoją zapłatę. Szykowałem się na to od początku dnia, jednak w głębi duszy czułem , że coś się zdarzy, co pokrzyżuje nasze plany. Siedziałem w swoim samochodzie i czekałem, aż zjawią się moi pomocnicy. Był wieczór dlatego na moją twarz padały lekkie promienie ulicznej lampy. Nie chciałem, aby rodzice spostrzegli, że nie ma mnie w domu. Dali mi szlaban, ponieważ przed wczoraj prawie pobiłem nauczycielkę. Zdenerwowała mnie do tego stopnia, że rzuciłem krzesłem zaraz obok jej ciała. Oczywiście zrobiła się wielka afera, nawet chcieli mnie wyrzucić, jednak zmienili zdanie i dostałem tylko upomnienie. Ani się nie cieszyłem ani nie złościłem. Stałem się bezuczuciowy, lecz moja Matka i Ojciec rozczulili się. Obwiniają się o to co się stało mojej siostrze. Moim zdaniem sama wpakowała dupsko w niewłaściwą drogę. Teraz przez nią rodzice  zaczęli się do mnie o wszystko czepiać plus ucięli mi połowę pieniędzy jakich dostawałem od nich oraz częściej bywają w domu. To jest tylko i wyłącznie jej wina. Powracając do mojego związku z Ashley to nie mam już w ogóle z nią kontaktu. Po nocy pełnej przygód wyrzuciła mnie ze swojego domu i kazała nie wracać. W szkole w ogólnie nie zwraca na mnie uwagi, jest ciągle z Seleną, Chrisitne i Miley ( Demi ). Często spotykam się zaś z Seleną. Ona jedyna jak na razie pozwala często u siebie bywać. Zdziwiło mnie to, że żadna z 3 dziewczyn nie interesuje się moją siostrą. Przecież były jej przyjaciółkami. Hah fałszywe kur**. Wracając do rzeczywistości ktoś zapukał w szybę po mojej stronie. Spojrzałem i dostrzegłem moich przyjaciół. Obaj weszli do samochodu i odjechaliśmy razem na spotkanie.
- Co tam ?- zapytał Chaz.
- Gówno kurwa.- odparłem nie patrząc na niego , tylko na drogę przed mną.
- Słyszałem o tej akcji w szkole.- powiedział Rayan. Zaśmiałem się.- Nie wylali cię ?- zapytał po chwili.
- Nie. - mruknąłem. - Ile sprzedaliście ?
- 7 kg koki, Marihuanny 8 kg.- powiedział Ray.
- Wohooo. Poszalałeś.- zaśmiałem się uderzając go lekko w ramię.
- Ja 5 kg tego i tego .- powiedział Chaz.
- Ja 9 koki i 10 marihuanny..- odparłem.
- Co kurwa ? Jak ?- zapytali zaskoczeni.
- Gangi brały po kilka kilo i to nawet nie targowali się i dawali od razu kasę, więc zostało mi jeszcze 11 kilo i mam to z głowy.- powiedziałem.
- David będzie zadowolony.- powiedzieli kiedy pojechaliśmy.
- Coś mi się zdaje, że chyba nie.- mruknąłem widząc ochronę przed bramą oraz zgaszone światło w magazynach. Wyszliśmy i podeszliśmy do ochrony, którzy zaprowadzili nas do jakiejś szopy. Niestety nie zdążyłem zrobić nawet kroku kiedy ktoś uderzył mnie w nogę co spowodowało mój wypadek.
- Witaj Bieber.- mruknął David.
- Co kurwa ?- ryknąłem czując ból w nodze. Rozglądając się dostrzegłem Davida stojącego z dwoma kolesiami po obu stronach, z boku Chaz i Ray stali trzymani przez kolejną ochronę.
- Myślałem, że masz więcej rozumu w głowie, ale zdawało mi się.- odparł Morgan.
- O co ci chodzi ? - spytałem dźwigając  się powoli do pionu.
- Jeśli z kimś dzielisz się towarem , by ci pomógł sprzedać to trzeba go sprawdzać. Niestety ty tego nie robiłeś i jak głupi uwierzyłeś w to co oni ci powiedzieli.
- Co ?- burknąłem ocierając wargi.
- Twoi 2 przyjaciele oszukali cię. Obaj oddali 3 kilogramy z obu produktów jakimś osobom bez zapłaty.- powiedział D. Spojrzałem zaskoczony na nich, a oni przybrali kamienne twarze.
- To nie może być prawda.- powiedziałem.
- Ale jest. Wy.- powiedział pokazując na Rayana i Chaza.- Macie godzinę na przywiezienie mi pozostałej części towaru i winnych mi pieniędzy, a ty...- powiedział i pokazał teraz na mnie.- Dostaniesz nauczkę za głupotę.- powiedział i uderzył mnie z pięści z twarz. Upadłem z jękiem. Oddychałem ciężko, ale szykowałem się na atak. Kiedy jego ludzie podeszli by skopać mój brzuch , chwyciłem jednego z nich za nogę i przewróciłem dzięki czemu zyskałem broń i strzeliłem do dwóch pozostałych.- Myślisz , że mam tylko tyle ? Przykro mi.- mruknął David i szyderczo się zaśmiał.- Jutro chcę cię widzieć u mnie z resztą towaru i pieniędzy.- powiedział i odszedł z ochroną, a mnie zostawił na pożarcie lwom. Jęknąłem czując uderzenie w twarz, a potem w brzuch. I tak kilka razy , póki nie zostałem sam, ledwo oddychając i leżąc na zimnym betonie, oświetlony tylko przez reflektory mojego samochodu.
- Pomóż mi, zawieziemy go do lekarza.- usłyszałem głos Chaz'a. Po chwili leżałem na tylnych siedzeniach i czekałem, aż ból minie. Gdy już dojechaliśmy chłopacy zanieśli mnie do środka i oddali w ręce specjalistów.

~ 19. 11 - Czwartek ~


- Nie mogę tego zrozumieć dlaczego nas nie posłuchałeś !- krzyknął ojciec podczas śniadania. Wczoraj okazało się , że mam 2 żebra złamane i stłuczony nos. Musieli przyjechać po mnie rodzice, ponieważ moi szanowni koledzy odjechali, a mi nie wolno było prowadzić. Oni oczywiście wkurzyli się i to na max'a kiedy mnie zobaczyli w jakim jestem stanie. Teraz żałuje, że w ogóle przyjąłem tą propozycję.
- Tato uspokój się dobrze ?- mruknął czując ból głowy.

- Nie obchodzi mnie twoje zdanie tak jak nasze nie obchodzi ciebie. Albo nauczysz się kultury albo wyrzucamy cię z domu !- krzyknął i wkurzony odszedł od stołu. Spojrzałem zaskoczony na matkę, ale ona nie zareagowała. Dojadła swoje śniadanie, naczynia włożyła do zmywarki i ruszyła ubrać się do pracy. Wkurzony uderzyłem pięścią w stół i ryknąłem. Napiłem się jeszcze soku, a potem gotowy ruszyłem do auta mojego ojca. Usiadłem i czekałem aż dojdzie. Dlaczego jadę z nim ? Ponieważ zakazali mi jeździć moim autem. Zrobiła się wielka afera. Po kilkunastu minutach byłem w szkole, a tam rozliczyłem się z moimi kolegami. Pokłóciłem się z nimi lekko, ale odpuściłem później. Oni są jedną moją podporą i nie mogę jej stracić. Powolnymi krokami szedłem do klasy. Idąc tak dostrzegłem jak jakiś chłopak stoi z Ashley, rozmawiają, potem on bierze od niej numer i żegna się, a następnie odchodzi szczęśliwy. Wkurzyłem się jeszcze bardziej, lecz zacisnąłem pięść i udałem się na lekcje. Tak minął mi dzień, próbowałem nawet z nią pogadać, jednak ona od razu mnie spławiła. To nie był mój dobry dzień...


Dziękuję za komentarze i przepraszam za błędy. Kocham was Ania.

4 komentarze:

  1. *SPAM* Zajebisty !!! <3
    Szalona i miła Vic, pewnego dnia przez przypadek spotka na swojej drodze chamskiego, aroganckiego , agresywnego i nie panującego nad swoimi uczuciami członka gangu - Harrego . Od tego momentu jej życie odmieni się całkowicie !
    Więcej na blogu : http://czasamijedendzienzmieniacalezycie.blogspot.com c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym napisać że blog jest świetny ale niestety, fabuła nie należy do oklepanych to jest wielkim plusem, ale napisane nie jest dobrze wręcz czasami tak że musze kilka razy przeczytać aby ogarnąć. Może to Twój pierwszy blog i przy kolejnych będzie szło Ci lepiej czego naprawdę Ci życzę. Mam nadzieje że jak przeczytam pare kolejnych rozdziałów to będzie lepiej. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń